O aferze z Cambridge Analytica napisano już wiele. Wciąż nie mamy jednak odpowiedzi na wszystkie pytania, a na światło dzienne wychodzą kolejne szczegóły. Zapewne sporo z nich już znasz. Dlatego mój wpis ma formę słowniczka. Dzięki temu możesz go przejrzeć i zapoznać się tylko z tymi aspektami sprawy, które Cię interesują. A mnie łatwo będzie go aktualizować, gdy pojawią się nowe wątki.
50 milionów – początkowo sądzono, że dane tylu użytkowników Facebooka udało się wyciągnąć z serwisu za pomocą aplikacji o nazwie thisisyourdigitallife. To ok. 2,3% wszystkich użytkowników Facebooka, których jest dziś już prawie 2 200 mln.
87 milionów – 2 tygodnie po wybuchu skandalu Zuckerberg przyznał, że wyciekły dane aż 87 mln użytkowników (prawie 4% wszystkich!). Głównie były to konta osób ze Stanów Zjednoczonych, choć kilka procent stanowili obywatele Unii Europejskiej.
Akcje Facebooka – po ich kursie widać, z jak dużym kryzysem serwis ma do czynienia. Zaufanie do Facebooka stracili nie tylko użytkownicy, ale też inwestorzy.
16 marca 2018 roku kurs wynosił 185,09 zł, 28 marca – już tylko 153,03 zł. Oznacza to spadek aż o 17,3%, czyli stratę około 100 miliardów dolarów w niecałe 2 tygodnie!
Aplikacja thisisyourdigitallife – to za jej sprawą Aleksandr Kogan zdobył dane 87 mln użytkowników Facebooka. Aplikacja umożliwiała wzięcie udziału w teście inteligencji. Użytkownikom dawała konkretny wynik, a twórcy aplikacji – dane wszystkich użytkowników i ich znajomych oraz, co kluczowe, informacje o tym, jakie treści lajkują na Facebooku. Użytkownicy dobrowolnie wyrażali na to wszystko zgodę. Wyciąganie danych znajomych jest niezgodne z zasadami Facebooka. Danych użytkowników aplikacji nie można też przekazywać instytucjom trzecim, co zrobił Kogan.
Bannon Steve – ważna postać w całej aferze, która łączy firmę Cambridge Analytica z Donaldem Trumpem. Bannon był doradcą oraz szefem kampanii wyborczej Trumpa, a zarazem wiceprezydentem Cambridge Analytica.
Boty – chatboty w Messengerze oberwały przy całej aferze rykoszetem. 26 marca 2018 roku Facebook zapowiedział, że zawiesza rejestrowanie nowych aplikacji, aby lepiej przyjrzeć się kwestiom bezpieczeństwa danych użytkowników. Boty działają na zasadzie aplikacji, dlatego je też objął facebookowy audyt bezpieczeństwa. Prace mają potrwać kilka tygodni. Zaostrzone mogą zostać regulacje dotyczące przetwarzania danych osobowych użytkowników. W tym czasie obecne aplikacje i boty działają nadal, nie można jednak rejestrować nowych.
Brexit – firma Cambridge Analytica miała być zaangażowana nie tylko w kampanię wyborczą w USA, ale także w kampanię związaną z referendum w sprawie wystąpienia Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej.
Cambridge Analytica – Brytyjska firma doradcza, która specjalizuje się w doradztwie politycznym. Główny obszar jej działań to analiza danych i tworzenie strategii komunikacji maksymalnie dopasowanych do odbiorców. Firma powstała w 2013 roku jako część SCL, czyli Strategic Communications Laboratories. Jej siedziba znajduje się w Londynie, ale posiada też biura w Nowym Jorku i Waszyngtonie. Z usług Cambridge Analytica korzystali m.in. Ted Cruz w 2015 roku i Donald Trump w 2016. W tym samym roku firma była też zaangażowania w referendum dotyczące dalszego członkostwa Wielkiej Brytanii w Unii Europejskiej.
#deletefacebook – akcja na Twitterze, którą 19 marca (dzień po publikacji artykułu Wylie’a) rozpoczął Brian Acton. To twórca WhatsAppa, czyli komunikatora kupionego w 2014 roku przez Facebooka za prawie 20 mld dolarów. Akcję poparło wiele firm i wpływowych osób, m.in. Elon Musk. W Polsce swój profil firmowy usunął Cinkciarz.pl. Do bojkotu Facebooka przyłączyła się też Mozilla, która zawiesiła współpracę reklamową. Póki co brak jest jakichkolwiek danych, ile kont użytkowników i profili firmowych zostało usuniętych w ciągu ostatnich dni.
Inwestorzy – byli oburzeni, że Facebook od 2015 roku wiedział o wycieku danych z 2014 roku, ale przez 3 lata starał się to ukryć. Gdyby oni też o tym wiedzieli, nie wiadomo, czy zainwestowaliby pieniądze w spółkę Zuckerberga. Dlatego po ujawnieniu afery złożyli zbiorowy pozew.
Kogan Aleksandr – urodzony w Związku Radzieckim (obecnie Mołdawia) psycholog i specjalista ds. danych na Uniwersytecie Cambridge. Do USA przeniósł się w wieku 7 lat. To on w 2013 roku stworzył aplikację, która zaciągała nie tylko dane jej użytkowników, ale też wszystkich ich znajomych. Kogan za plecami Facebooka (i wbrew jego regulaminowi) przekazał Cambridge Analytica dane zebrane za pomocą aplikacji thisisyourdigitallife. Dziś twierdzi, że to nie on przyszedł do Cambridge Analytica, ale to brytyjska firma zgłosiła się do niego, zapewniając, że wszystko jest legalne.
Kosiński Michał – polski doktor, pracujący na Uniwersytecie Stanforda. Przeprowadził badania na grupie 330 tys. użytkowników Facebooka, którym zapłacono od 2 do 5 dolarów za wypełnienie testu. Wcześniej musieli jednak zalogować się do aplikacji, której przekazywali informacje na temat lajkowanych przez siebie treści. Na podstawie wyników badań opracował metodę pozwalającą określić wyznanie, uzależnienia, preferencję seksualną, poziom inteligencji, nieufności, zadowolenia z życia, poglądy społeczne, religijne i polityczne (te ostatnie z 85-procentową skutecznością w USA). To wszystko na podstawie tylko aktywności użytkowników w serwisie Facebook. Kosiński w 2014 roku otrzymał propozycję współpracy z SCL. Propozycję złożył mu Kogan. Kosiński ofertę odrzucił, uznając ją za podejrzaną. To Kogan stworzył później bombę, ale Kosiński pokazał, że ona istnieje.
Musk Elon – CEO Tesli i SpaceX, który od lat krytykuje Facebooka i Marka Zuckerberga. Wykorzystał aferę z Cambridge Analytica do tego, aby dołożyć Facebookowi, usuwając z niego 23 marca profile firmowe Tesli i SpaceX, obserwowane przez miliony użytkowników. Wszystko przebiegło w bardzo groteskowy sposób, o czym rysowałem i pisałem ostatnio.
Niezdecydowani – to oni, a nie twardy elektorat któregokolwiek z kandydatów, padli ofiarą Cambridge Analytica. Twórcy całego systemu doskonale zdawali sobie sprawę, że nie przekonają zagorzałych zwolenników Clinton do tego, by głosowali na Trumpa. Dlatego skupili się na docieraniu do niezdecydowanych wyborców. Za pomocą danych z Facebooka dowiedzieli się, jakie kwestie są dla nich najważniejsze. Następnie karmili niezdecydowanych treściami, które dotyczyły tych kwestii i sugerowały nie wprost, ale pośrednio, że powinni głosować na Trumpa.
Odpowiedzialność – Zuckerberg może ją ponieść nie tylko w USA, gdzie coraz więcej wpływowych osób chce, aby zeznawał przed Kongresem, ale też w Wielkiej Brytanii (tutaj zarejestrowana jest firma Cambridge Analytica) i Unii Europejskiej. Mark ponoć dostał już zaproszenie od Parlamentu Brytyjskiego do złożenia wyjaśnień. Podobne zaproszenie przyszło z Brukseli od przewodniczącego Parlamentu Europejskiego Antonio Tajaniego oraz z ministerstwa sprawiedliwości Niemiec.
Parakilas Sandy – analityk w zespole Cambridge Analytica. To on miał pracować na danych wyciągniętych z Facebooka. Jego zdaniem Facebook nie robił kompletnie nic, aby zabezpieczyć swoich użytkowników. W wywiadzie dla Guardiana stwierdził, że gdy dane opuściły serwery Facebooka, nie było żadnej kontroli ani wglądu w to, co się z nimi dzieje.
Prawo – wiele wskazuje na to, że Facebook ułatwił jego złamanie. Za oceanem obcokrajowcy mają zakaz wydawania środków pieniężnych w związku z kampaniami politycznymi i wyborami na poziomie federalnym. Pieniądze za rozsiewanie propagandowych i spersonalizowanych treści na Facebooku miały płynąć z Rosji.
Rosja – wątek rosyjski często przewija się w całej sprawie. Smaczku dodaje fakt, że w okolicy 2011 roku rządowy Gazprom zainwestował w Facebooka prawie miliard dolarów. Zrobił to pośrednio, przez powiązaną z nim firmę. Sprawę opisał szczegółowo Guardian.
Skrucha – Zuckerberg stara się ją okazać w każdy możliwy sposób. Facebook wykupił strony w The New York Times, Washington Post czy brytyjskim Observer. Na łamach tych tytułów zamieścił przeprosiny, rozpoczynające się od słów: Naszym obowiązkiem jest ochrona twoich danych, a jeśli nie potrafimy tego robić,nie zasługujemy, by ci służyć.
Testy we wschodnioeuropejskim kraju – na antenie Channel 4 News wyemitowano nagraną z ukrycia rozmowę reportera stacji informacyjnej z czołowymi przedstawicielami Cambridge Analytica. Przyznali oni, że cały system został wcześniej przetestowany podczas udanego projektu we wschodnioeuropejskim kraju. Do dziś nie wiadomo, o jaki kraj chodzi.
Trump Donald – obecny Prezydent Stanów Zjednoczonych. W 2016 pokonał Hilary Clinton, na którą głosowało 2 mln więcej Amerykanów, ale to Trump zdobył więcej głosów elektorskich. W czasie kampanii wyborczej jego sztab korzystał z usług Cambridge Analytica. Firma ta była odpowiedzialna za cyfrową kampanię Trumpa. Dzięki nielegalnie pozyskanym danym użytkowników Facebooka stworzyli spersonalizowaną kampanię wyborczą, która przedstawiała Trumpa jako kandydata idealnego do rozwiązania problemów każdego niezdecydowanego wyborcy.
Wylie Christopher – 28-latek z Kanady, który do 2014 roku był Dyrektorem ds. Badań w Cambridge Analytica. Szczegółowo opisał dla Guardiana proces wyciągania danych użytkowników przez Facebooka i ich wykorzystania w kampanii wyborczej. W 2016 roku prawnicy Facebooka starali się zmusić Wylie’a do zniszczenia wszystkich danych, jakie otrzymał od Kogana. Złamaliśmy Facebooka – chwali się Wylie. Jego tekst został opublikowany w niedzielę 18 marca 2018 roku i wywołał wielką burzę w całym zachodnim świecie. Na samym tylko Facebooku został udostępniony blisko ćwierć miliona razy! Od poniedziałku 19 marca akcje Facebooka zaczęły lecieć w dół.
Zmiany – tydzień po wybuchu afery Facebook zablokował możliwość rejestracji nowych aplikacji i rozpoczął prace nad zwiększeniem restrykcji dotyczących przetwarzania danych użytkowników. Mark obiecał użytkownikom, że firmom będzie teraz trudniej wyciągać ich dane. Twórcy aplikacji będą mogli wykorzystywać do logowania jedynie email, imię i zdjęcie profilowe – nic więcej. Zapowiedział też zmiany w kierowaniach reklam na Facebooku oraz program nagradzający osoby odnajdujące luki w bezpieczeństwie.
Zuckerberg Mark – właściciel Facebooka miał wiedzieć o wycieku danych już w 2015 roku. Zamiast ostrzec użytkowników, milczał przez 3 lata. Zabrał głos w tej sprawie dopiero po 3 dniach od wybuchu skandalu. Przeprosił, wyraził żal i zapowiedział spore zmiany w kwestiach bezpieczeństwa. Jego reakcja wskazuje na to, że wersja zdarzeń przedstawiona przez Wylie’a, nie odbiega od rzeczywistości.