Bardzo, bardzo dawno temu, jeśli użytkownik polubił na Facebooku jakąś stronę, w jego aktualnościach wyświetlały się wszystkie posty tej strony. Z czasem jednak Facebook rozrastał się, stron i postów było coraz więcej. Użytkownik nie był już w stanie zapoznać się ze wszystkimi postami opublikowanymi przez polubione strony. Trzeba je zatem było zacząć jakoś filtrować.
Wtedy pojawił się Edge Rank, czyli algorytm decydujący o tym, które treści powinny być dla użytkownika najciekawsze, a co za tym idzie – zostaną mu wyświetlone. Początkowo algorytm brał pod uwagę tylko 3 czynniki, ale po paru latach podobno zrobiło się ich ponad 100, a niektórzy uważają, że nawet ponad 1 000. Podobno, bo sam Facebook nigdy nie ujawnił oficjalnego wzoru na edge rank.
W międzyczasie w kanałach aktualności użytkowników pojawiły się reklamy (wcześniej dostępne tylko w prawej kolumnie). Firmy miały już zatem dwie furtki do newsfeedu użytkowników:
1. organiczną przez publikowanie postów
2. oraz płatną przez wykupywanie reklam.
Użytkowników zaczęło jednak denerwować, że w miejscu, w którym pierwotnie wyświetlały się treści od ich znajomych, pojawiało się teraz tak dużo treści marketingowych, czyli reklam oraz właśnie postów stron.
Dlatego Facebook cały czas zmniejszał zasięg organiczny stron. Dzięki temu zarabiał coraz więcej, bo firmy musiały teraz płacić za zasięg, który kiedyś miały za darmo.
Wyobraźmy sobie, że firma X ma 10 000 zł miesięcznie na działania na Facebooku. Z punktu widzenia Zuckerberga lepiej, aby całość przeznaczyli na kampanię reklamową, niż płacili agencji za prowadzenie profilu i tworzenie angażujących treści. Wiadomo, za obsługę kampanii też trzeba płacić, ale mniej niż za regularne tworzenie kreacji. Zmniejszanie zasięgu organicznego stron prowadzi do tego, że większy procent z tych 10 000 zł trafia do kieszeni Marka.
Spadek zasięgu organicznego postów trwał od kilku lat i robił się coraz bardziej uciążliwy dla administratorów stron. Pamiętali, że kiedyś docierali średnio miesięcznie do 1/2 swoich fanów, potem do 1/4, aż nagle okazało się, że nie docierają organicznie nawet do 1/10. Tym samym spadało znaczenie liczby fanów. Facebook kazał sobie płacić nawet za docieranie do nich, umożliwiając płatną promocję postów.
Dlatego zaczęły się pojawiać coraz to kolejne tricki na zwiększenie zasięgu organicznego postów, jak np. posty zachęcające do oznaczania znajomych w komentarzach. Facebook postanowił z tym walczyć.
W dodatku w zeszłym roku Mark zapowiedział, że to nie strony, a grupy dyskusyjne będą w przyszłości głównym spoiwem społeczności na Facebooku. Firmy, które do tej pory inwestowały czas i pieniądze w strony, miały zatem prawo poczuć się wystawione.
Co gorsze, Facebook w 6 krajach testował rozwiązanie, w którym posty stron zostały usunięte z głównego kanału aktualności. Zostały na nim za to posty z grup dyskusyjnych oraz oczywiście reklamy. Po zakończeniu testów Facebook zapowiedział, że nie wprowadzi globalnie tego typu rozwiązania. Branża pozostała jedna wstrząśnięta i przerażona.
Wszyscy zaczęli się zastanawiać, czy Facebooka stać na tak szalony krok, jak rezygnacja z zasięgu organicznego dla stron? Ja również zestawiłem 3 powody, dlaczego Facebook nie zrezygnuje z zasięgu organicznego z 3 powodami, dlaczego może to zrobić.
Ostatnim aktem w tej wciąż niezakończonej sztuce jest post Zuckerberga z początku tego roku. Zapowiada w nim, że w aktualnościach użytkowników będzie teraz mniej postów firm, marek i mediów. Więcej będzie natomiast postów znajomych. Mark tłumaczy, że kieruje się wyłącznie dobrem użytkowników, ale jakoś w związku z tym nie zapowiedział, że będzie też mniej reklam. Zarządzający serwisem stwierdzili chyba, że newsfeed jest za mały, aby pomieścić w nim więcej niż 2 z 3 rzeczy:
1. posty znajomych,
2. posty stron
3. i reklamy.
Póki co posty stron zostają w aktualnościach, ale skoro już sam Zuck zapowiada zmniejszenie ich roli, to nie wróży im to dobrze.
Bardzo podoba mi się Twoja strona, uważam że masz fantastyczną kreskę, a do tego wiedzę. Keep up the good work!
Dzięki Maciek! Niecałe 2 lata temu postanowiłem połączyć moje zamiłowanie do mediów społecznościowych z rysowaniem, bo to dawało mi nadzieję na stworzenie czegoś świeżego i unikatowego 🙂